dr Andrzej Gierszewski
Muzeum Gdańska
Data publikacji 14:29
... Z JAJEM (i nie tylko)... Życzenia wielkanocne Muzeum Gdańska
Wielkanoc w Muzeum Gdańska zawsze miała wymiar interpretacyjny. Czasem też lekko mistyczny, czasem nieco chaotyczny, ale za to nigdy, przenigdy nudny. Jak wszystko, co dzieje się w miejscu, gdzie eksponaty potrafią same się katalogować, a pion merytoryczny — całkowicie przypadkiem — aktywuje byty nie do końca zgodne z instrukcją obsługi rzeczywistości.
W zeszłym roku próbowano zainscenizować klasyczne toczenie jajka z pagórka. Niestety, najbliższy pagórek znajdował się trzy piętra wyżej i był akurat salą ekspozycyjną z witrażem w podłodze. Jajem zaś była największa bryła bursztynu. Wewnętrzne wydarzenie kolegium kustoszy zakończyło się sukcesem edukacyjnym… i spektakularną wymianą szyb.
W tym roku wszystko miało być spokojne. Naukowe. Opanowane. Tak przynajmniej zapowiedziała Główna Inwentaryzator, nieświadoma, że właśnie w tym momencie, na zapleczu Działu Komunikacji i Promocji, wylęga się… jajo.
- Nie malowane.
- Nie numerowane (tak przynajmniej twierdził opiekun kolekcji numizmatów, który jako jedyny obcuje w muzeum z pieniędzmi i z tego tytułu zna się na cyfrach).
- Nie zrobione z drewna, porcelany ani czekolady (choć ktoś z Działu Realizacji Wystaw i Wydarzeń próbował to sprawdzić).
Jajo artefakt. Sygnowane w języku przypominającym bardzo nieudolny kursywny Comic Sans, wykute z nicości przez Samoczynną Inteligencję (która, jak się okazało, sama napisała regulamin konkursu wielkanocnego i wygrała go cztery razy pod rząd).
"To nie my!" – zarzekał się Dział Promocji, chowając kabel z podejrzanym błyskiem.
„Kontekstualizacja ekspozycji!” – krzyknęli pracownicy pionu merytorycznego, uznając, że jeśli coś się rusza i ma przekaz, to już jest wystawą czasową.
Na wszelki wypadek jajo zostało zinwentaryzowane jako:
"Obiekt Niezidentyfikowany. Możliwego pochodzenia wielkanocno-cybernetycznego. Wymaga monitoringu i trzech ciastek dziennie."
Z okazji tych tajemniczych, radosnych świąt życzymy Ci:
- spokojnych chwil (z dala od artefaktów, które próbują się wykluć),
- ciepła rodzinnego (lub przynajmniej działającego czajnika),
- odrobiny magii (takiej, która nie wymaga interwencji konserwatora),
- i wielu odkryć – czy to w muzeum, w sobie, czy w niespodziewanej szufladzie.
Niech tradycja spotka się z teraźniejszością,
eksponaty z empatią,
a zając – z jajem.
Wesołych Świąt życzy Ci zespół pracowników Muzeum Gdańska. Instytucji, w której realia i prawidła materialnego świata przegrywają z tradycją…
... a i eksponaty czasem same się katalogują*!^^
* Zdjęcie w duchu okładek książek Terrego Pratchetta zostało wygenerowane przy pomocy ChatGPT. Próbowaliśmy 5 razy... i w końcu się udało!